Legislacja
Food-Lex
 
Dodatki do żywności
i aromaty
 
Zanieczyszczenia
 
RWS - Referencyjne Wartości Spożycia
 
Trzymaj Formę !

   

 pl   en             
 
Jesteś tutaj: strona główna > AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI
AgroTrendy: eksport owoców i warzyw do Rosji
O rynku, który staje się coraz bardziej wybredny- rozmowa Mieczysława Wodzickiego z Tadeuszem Kłosem, Głównym Inspektorem Ochrony Roślin i Nasiennictwa.

Jak Pan ocenia sytuację polskiego eksportu owoców i warzyw do Rosji? Czy tamtejsze przepisy sanitarne przeszkadzają polskim firmom lokować na tamtejszych rynkach nasze towary?

- Od strony formalnej, nie ma przeszkód w eksporcie polskich towarów, pochodzenia roślinnego na rynek rosyjski. Zawarte porozumienia między Polską a Federacją Rosyjską, jak również między Komisją Europejską a Federacją Rosyjską umożliwiają eksport tych towarów do Rosji.

Tym niemniej, pojawiły się problemy związane z przekroczeniem normy zawartości w owocach niektórych pozostałości po środkach ochrony roślin…

- Jeżeli chodzi o spełnienie norm, w zakresie pozostałości środków ochrony roślin, to wymagania rosyjskie są dość rygorystyczne. Chodzi o normy dotyczące bezpieczeństwa produktu dla konsumenta. Normy rosyjskie są trudne do spełnienia biorąc pod uwagę stosowanie intensywnej chemicznej ochrony upraw. Nie tylko Polska ma problemy w tym zakresie, podobne problemy mają także inne państwa Wspólnoty Europejskiej. Należą do nich m.in. Grecja, Hiszpania, Holandia, Węgry, Włochy, Łotwa, Portugalia, Francja. Od 1 czerwca br. w odniesieniu do jabłek i do kapusty pekińskiej- również i Polska.

Jak realizowany jest eksport owoców i warzyw do Rosji?

-Realizację eksportu w ubiegłym roku i w tym roku oceniam jako bardzo dobrą. Udało nam się wyeksportować z ostatnich zbiorów ponad 254 tys. ton jabłek, ponad 37 tys. ton warzyw świeżych, w tym ok. 15 tys. ton kapusty pekińskiej. Niestety, stało się tak, że w polskich jabłkach i polskiej kapuście strona rosyjska stwierdziła przekroczenia najwyższych dopuszczalnych poziomów pozostałości środków ochrony roślin, azotanów i azotynów. W związku z tym od 1 czerwca br. wprowadziła wymóg (co zresztą było przewidziane w Memorandum z 26 marca 2008 r. zawartym między  Federacją Rosyjską a Wspólnotą Europejską) dołączania do każdej przesyłki certyfikatów bezpieczeństwa, wraz z raportem analitycznym. To jest znaczne utrudnienie w eksporcie na ten rynek.

Jakie to stwarza następstwa dla polskich eksporterów?

-Problemem eksportera jest konieczność wykonania stosownych badań laboratoryjnych. Wykonują je wyznaczone laboratoria, a lista ich jest zamieszczona na stronie internetowej Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa, Państwowej Inspekcji Sanitarnej, Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Badania są wykonywane odpłatnie. Problemem jest cena badania, jak również czas. Na wyniki badania oczekuje się co najmniej tydzień. Próbki eksportowanych produktów roślinnych są pobierane przez Stacje Chemiczno-Rolnicze i następnie przekazywane do wyznaczonych laboratoriów. Po wykonaniu badania, eksporter otrzymuje raport analityczny wraz z certyfikatem. W przypadku jabłek i kapusty pekińskiej jest to warunek eksportu na rynek rosyjski, oczywiście poza świadectwem fitosanitarnym.

Wymogi rosyjskie na pewno utrudnią eksport, ale czy również ograniczą?

-Jest to znaczne utrudnienie w eksporcie, w związku z tym rozważamy inne rozwiązania tego problemu. Chcemy wspólnie z Komisją Europejską zaproponować rozwiązanie, które spowodowałoby, że strona rosyjska nie będzie wymagała wspomnianych wcześniej certyfikatów, ponieważ to w znacznym stopniu ogranicza obu stronom płynną obsługę eksportu.

Jeśli problem ten nie zostanie rozwiązany, to czy zagrozi on równie płynnemu, jak w minionym roku, eksportowi do Rosji?

-Można domniemywać, że będzie to w znacznym stopniu utrudniało eksport, aczkolwiek nie ma zagrożenia, że zastopuje to wymianę handlową w tym segmencie.

Jak Pan ocenia wprowadzone przez stronę rosyjską obostrzenia? Bo przecież my jemy te owoce, na terenie całej Unii nie ma problemów z ich przemieszczaniem? Czy Rosja jest tutaj bardziej papieska od papieża, czy też my nie doceniamy problemu?

-Nie jestem uprawniony do komentowania tej sprawy. Przepisy te ustanawiają uprawnieni ministrowie do spraw zdrowia. Tak się dzieje w Polsce, w UE i w Rosji. Mogę tylko stwierdzić, że rosyjskie przepisy są niezwykle restrykcyjne, o wiele bardziej restrykcyjne niż przepisy unijne. Stąd towar, który choć spełnia wymogi unijne i może znajdować się w obrocie w Polsce i we Wspólnocie, nie zawsze spełnia wymagania rosyjskie. W związku z tym są takie, a nie inne reakcje strony rosyjskiej. Jak powiedziałem już, nie odnoszą się one tylko do Polski.

Wspomniał Pan o podjętych w ramach Unii pracach, zmierzających do wynegocjowania jakiegoś wspólnego stanowiska wobec decyzji rosyjskich. Kiedy może dojść do ich sfinalizowania?

- Rozmowy odbywają się na bieżąco. W chwili, kiedy rozmawiamy, odbywa się konsultacja stanowisk państw członkowskich Wspólnoty, która po uzgodnieniu, zostanie przedstawiona stronie rosyjskiej. Federacja Rosyjska jest również otwarta na dialog. Stąd ten dialog jest prowadzony na bieżąco. W tej chwili trudno jest mi określić termin sfinalizowania rozmów i ustalenia decyzji przez Rosję i KE, co do zasad, jakie będą obowiązywać przy eksporcie towarów przeznaczonych do konsumpcji na rynek rosyjski.

Czy uprawnione jest takie stwierdzenie, że prace nad harmonizacją przepisów i eliminowaniem różnic, między Unią a Federacją Rosyjską znajdują się na dobrej drodze?

-W sprawie harmonizacji przepisów trwają rozmowy. Są to rozmowy dość trudne i myślę, że będą one trwały jeszcze dość długo, bo chodzi o zmiany przepisów Federacji Rosyjskiej. Natomiast, jeśli chodzi o rozwiązania, które eliminowałyby konieczność dołączania do każdej partii towarów certyfikatów bezpieczeństwa, to myślę, że możemy się porozumieć w dość niedługim czasie.

Odbywały się już rozmowy bilateralne polsko-rosyjskie z przedstawicielami Rosielshoznadzoru i komisji międzyrządowej. Jakie były ustalenia?

-W przypadku rozmów, które odbyły się w lutym br. strona rosyjska zarzuciła stronie polskiej, że nie respektuje Memorandum z 26 marca 2008 r. podpisanego przez KE i Federację Rosyjską. Strona polska stała na stanowisku, iż Memorandum jest respektowane, ale zobowiązała się do przekazania wymagań rosyjskich eksporterom, do organizowania spotkań ze służbami kontrolnymi i zainteresowanymi producentami. Polska przygotowuje propozycje rozwiązań, które w przypadku tego zagadnienia, muszą być konsultowane na forum Wspólnoty, ponieważ to nie Polska będzie negocjowała je ostatecznie, ale KE.

Wiadomo, że z każdej sytuacji są przynajmniej dwa wyjścia. W tym przypadku, pierwsze rozwiązanie to porozumienie się z Rosją odnośnie dopuszczalnych ilości substancji pozostałych po środkach ochrony, a drugie, to specjalna produkcja pod potrzeby Rosji. Sprawa ta była stawiana podczas czterech konferencji regionalnych, organizowanych przez Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Do jakich konkluzji tam doszliście?

-W czasie konferencji przedłożyliśmy wszystkim zainteresowanym uwarunkowania eksportu na rynek rosyjski. Mówiliśmy o przepisach rosyjskich, o potrzebie nabywania produktów od sprawdzonych dostawców, tak by produkcja ta spełniała rosyjskie normy. Dużo do zrobienia mają sami zainteresowani, ponieważ istnieją grupy producenckie, stowarzyszenia i to one powinny rozmawiać z przedstawicielami jednostek naukowo-badawczych. Po to głównie, aby przygotować je do realizacji zaleceń, pod kontem spełnienia norm rosyjskich związanych z prowadzeniem chemicznej ochrony upraw. Jest to, bowiem interes samych zainteresowanych. To, co administracja miała do zaproponowania, co my uważaliśmy za stosowne, żeby ten rynek otworzyć i utrzymać, zostało wykonane przez urzędy i instytucje państwowe. Mamy w tej chwili możliwości eksportu. Kwestia odpowiedzialności za produkt, to jest kwestia, która zgodnie z prawem żywnościowym znajduje się w rękach producenta, bądź eksportera. Za to administracja państwowa nie odpowiada i tak o tym stanowią przepisy.

Mówiliście państwo podczas niedawnej konferencji poświęconej temu problemowi o systemach produkcji, które umożliwią identyfikowanie pozostałości chemicznych w żywności. Czy padły tutaj jakieś nowe zalecenia?

-Mówiliśmy o systemach jakości produkcji. Jednym z nich jest Integrowana Produkcja, nadzorowana przez Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Daje ona gwarancję, iż produkt pochodzi ze znanego źródła, że był wyprodukowany według określonych metod, jak również, że 25 proc. tej produkcji podlega kontroli na obecność pozostałości środków ochrony roślin i metali ciężkich. Produkt, który wychodzi od producenta, uczestniczącego w systemie Integrowanej Produkcji, można powiedzieć, że jest produktem bezpiecznym, którego wytwarzanie było nadzorowane i spełnia określone kryteria. Mówiliśmy także o innych systemach, które są systemami komercyjnymi, np. o Globalgap’ie, który daje pewne gwarancje dla produktu. Nie mamy więc do czynienia z produktem niewiadomego pochodzenia, ale wytwarzanym według określonych standardów. I to jest nasza sugestia, skierowana do producentów, żeby uczestniczyć w takich przedsięwzięciach, które dają gwarancje- w tym przypadku- spełniania norm kraju, do którego producent zamierza eksportować swoje towary.

W rozmowach z producentami głównych centrów sadowniczych, kiedy porusza się problem eksportu polskiego jabłka, coraz częściej pada uwaga, że Rosjanie nie tylko żądają odpowiedniego bezpieczeństwa produktu dla konsumenta, ale także jakości. Tradycyjny sposób patrzenia polskich eksporterów jabłek na ten rynek, powoduje tylko kolizje. Jakość owoców decyduje nie tylko o tym, czy owoce zostaną kupione, ale i o uzyskanej cenie. Podczas wspomnianych konferencji regionalnych była mowa i o tym. Czy padły jakieś ustalenia?

-Jeśli chodzi o sprawy jakości, szczególnie jabłek, bo to jest największy asortyment spośród towarów eksportowanych na rynek rosyjski, o tym mówili podczas konferencji w regionach przedstawiciele Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, ponieważ ten urząd za te sprawy odpowiada. Przedstawione zostały uwarunkowania prawne, jakie obowiązują w krajach wspólnoty i przy eksporcie tych towarów na rynki krajów trzecich. Podczas eksportu kontrolowana jest także jakość i wystawia się świadectwo zgodności. Jeśli ta jakość jest niezgodna z normami, to wystawia się protokół niezgodności. Jeżeli taki protokół zostanie wystawiony, to przesyłka jest zwracana. Przedstawiciele Inspekcji zwracali też uwagę na to, by jakość nie budziła zastrzeżeń i była zgodna z oczekiwaniami kontrahenta. W tym przypadku Federacji Rosyjskiej.

Na administracji spoczywa zabezpieczenie logistyczne  eksportu. Jak to technicznie wygląda i kto, za co odpowiada? Jaka jest Pana ocena  działań zabezpieczających?

- Za wystawienie świadectwa fitosanitarnego odpowiada Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Jest to urząd, który zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego jest urzędem odpowiedzialnym za kontrolę eksportu i importu. W tym przypadku kontrolujemy eksport w miejscu produkcji, w miejscu załadunku. Do kontroli upoważnionych jest 250 jednostek organizacyjnych w skali kraju. Nasycenie nimi jest odpowiednie. Trzeba przy tym pamiętać, że eksport na rynek rosyjski jest realizowany z pewnych rejonów produkcji sadowniczej. W przypadku woj. mazowieckiego jest to Grójec i jego okolice, w woj. świętokrzyskim Sandomierz, w lubelskim Opole Lubelskie. Tutaj spotkaliśmy się z dużą liczbą wniosków o wykonanie kontroli fitosanitarnej. Dziennie odprawialiśmy do stu przesyłek. Wiązało się to z koniecznością pewnych działań, związanych z przesuwaniem pracowników z jednych placówek do innych, bardziej obciążonych.

Odbyliście serię regionalnych konferencji. Jakie obserwacje przywozi Pan z nich?

-Jednym z punktów konferencji były pytania i dyskusje. Po prezentacji tematów tych pytań było stosunkowo niewiele. Natomiast wszyscy oczekują pełnej normalizacji, polegającej na tym, żeby eksport był przewidywalny i była pewność, że po podpisaniu kontraktu kontrahent będzie mógł się wywiązać ze swoich zobowiązań. Administracja, którą ja reprezentuję i administracje innych inspekcji, zabiegają o to na forum krajowym i międzynarodowym, by sfinalizować porozumienie ze stroną rosyjską, które może dać takie gwarancje. Jeśli chodzi o działania u  nas w kraju, to trzech głównych inspektorów podpisało porozumienie o współdziałaniu przy eksporcie na rynek rosyjski. Są to: GIS, GIJHARS i GIORiN.

Rolnictwo rosyjskie przeżywa proces ogromnie szybkich zmian. Przykładem na to jest choćby produkcja zbóż, która spowodowała, że Rosja z kraju, który dożywiał się importem, dziś jest eksporterem zboża na skalę liczącą się w świecie. Za chwilę tak może być z produkcją sadowniczo-ogrodniczą. Jak Pana zdaniem rosyjskie przemiany będą wpływać na możliwości polskiego eksportu?

-Ten proces istotnie ma miejsce w Rosji. Obserwujemy intensyfikację w produkcji rolnej. Dotyczy to również tych obszarów, które mogą być konkurencyjne dla polskich ogrodników i sadowników. Środowiska te wiedzą o rosyjskich przemianach. Istotne zagrożenie dla nas to może perspektywa kilkunastu lat i też nie wiem, czy to, co Rosja będzie produkować, zapewni pokrycie tamtejszych potrzeb. Będą asortymenty, których nigdy się w Rosji nie da wyprodukować w wystarczającej ilości. Ta wymiana, o której mówimy, będzie dalej miała miejsce. Być może zmniejszą się lub zmienią niektóre asortymenty. Natomiast należy upatrywać w rynku rosyjskim nadal dość dużych możliwości zbytu w przewidywalnej perspektywie czasowej.

To byłoby logiczne, w związku z sąsiedztwem Polski oraz łatwiejszym transportem drogowym. Jest inne zagrożenie, jakościowe. W Europie odchodzi się od przemysłowej masówki produkcyjnej owoców, jak w naszym kraju. Efekty uzyskuje się na produkcji wybranych grup owoców, o wysokich walorach konsumpcyjnych. Czy również te sprawy padają w rozmowach  eksporterów i producentów?

-Myślę, że samo środowisko sadownicze przesądzi ten problem. Są to grupy dobrze zorganizowane i przygotowane. To profesjonaliści, którzy mają szerokie kontakty w Europie. Obserwują to, co się wokół nich dzieje. Myślą zatem o pewnym przemodelowaniu swojej działalności, po to, by ich produkt był konkurencyjny i zbywalny. Bo łatwo wyprodukować można dużą masę towarową, ale problem jest w jej zagospodarowaniu. Dla producenta jest to problem sprzedaży po odpowiedniej cenie. Jestem przekonany, że znajdą się producenci, którzy zrobią wszystko, by utrzymać się na tym rynku. Bo dziś jesteśmy konkurencyjni dla produkcji z innych części świata.

Jak Pan ocenia dotychczasowe, ponad roczne wdrażaniu memorandum z marca 2008 r. w sprawie bezpieczeństwa produktów żywnościowych, eksportowanych do Rosji?

- Oceniam pozytywnie. Przede wszystkim, istniało duże zrozumienie ze strony samych zainteresowanych sadowników, ogrodników i eksporterów. Administracja stara się pomóc wyeliminować wszelkie przeszkody. Do tej pory nie mieliśmy większych problemów w eksporcie. Memorandum- moim zdaniem- zostało wdrożone, eksporterzy i producenci dostosowali się do uregulowań. Oczywiście, jak wszędzie mogą zdarzyć się pewne uchybienia, ale staramy się im na bieżąco zapobiegać.

Dziękuję za rozmowę.

Artykuł dostępny jest w najnowszym wydaniu dwutygodnika AgroTrendy. Szczegółowe informacje dostępne są na stronie www.agrotrendy.pl


Dodaj do:   Dodaj kanał RSSRSS   Dodaj do facebook.comFacebook

pełna lista aktualności

 

Komentarze

Dodaj komentarz


Członkowie PFPŻ ZP

Dołącz do nas!
Serwis PFPŻ wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.
Akceptuję politykę prywatności i wykorzystywania plików cookies w serwisie
zamknij