Legislacja
Food-Lex
 
Dodatki do żywności
i aromaty
 
Zanieczyszczenia
 
RWS - Referencyjne Wartości Spożycia
 
Trzymaj Formę !

   

 pl   en             
 
Jesteś tutaj: strona główna > AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI
fresh&cool market: Pomysł na finansowy ratunek dla firm
Mówi się o symptomach końca kryzysu, a branżę żywnościową uważa za dziedzinę najmniej dotkniętą recesją. Jednak wielu producentów i dystrybutorów żywności jest w tarapatach finansowych. Na krajowym rynku rosną zatory w regulowaniu zobowiązań handlowych. Firmy tracą płynność, dochodzi do upadłości. Skala zjawiska jest znacząca i rośnie. Efekt domina. Bankructwo jednej firmy prowadzi do upadłości kooperantów. Nie zawsze wiąże się to z sytuacją firmy. W sektorze żywnościowym najbardziej dotknęło to branżę mięsną. Zapewne dlatego od niej wyszedł pomysł rozwiązania problemu.

Od miesięcy firmy w Polsce dotyka nie spowolnienie gospodarcze, lecz krach finansowy. Osłabione kryzysem, dekoniunkturą, gorszą sytuacją odbiorców i ograniczonym dostępem do środków obrotowych - kredytów bankowych i kupieckich: podstawy regulowania płatności w obecnym modelu handlowym, mają problemy z zachowaniem płynności. Brakuje im kapitału na rozwój i inwestycje, a także na bieżącą działalność. Brak jest tak duży, że powoduje zatory płatnicze w najbardziej dotkniętych kryzysem finansowym branżach. Efekt? Utrata płynności finansowej firm i rosnąca liczba niewypłacalności.

Coraz więcej wierzycieli staje się ogniwem w łańcuchu płatności powiązanych ze sobą kontrahentów. Ich sytuacja zależy od siebie nawzajem, bo działają w systemie naczyń połączonych. Kłopoty jednej firmy stają się powodem problemów kolejnych: działa efekt domina. Trudniej odzyskać należność drogą windykacji polubownej, bo dłużnik nie płaci dlatego, że jemu nie płacą dostawcy. Zamiast spodziewanych w kryzysie przejęć i fuzji są upadłości i bankructwa. Korkuje się obrót gospodarczy w kraju, co z czasem może mieć katastrofalne skutki dla całej gospodarki.

Jak podaje Coface Polska, jedna z dwóch największych - obok Euler Hermes - działających na naszym rynku firm ubezpieczających należności, po siedmiu miesiącach br. liczba bankructw wzrosła o 58 proc. w stosunku do analogicznego okresu ub.r. W branży produkcji artykułów spożywczych i napojów liczba upadłości jest wyższa prawie o 16 proc. Widać też wyraźny wzrost bankructw w sektorze transportu i logistyki (440 proc.) oraz w handlu (ponad 80 proc.). Podobne spostrzeżenia mają analitycy Euler Hermes. Jak informuje Grzegorz Błachnio, ekspert ds. ubezpieczeń tej firmy, w br. grupy upadłości pojawiły się w branży mięsnej: w produkcji i dystrybucji oraz wśród krajowych dystrybutorów napojów.

Potrzeba matką wynalazków

Trudną sytuację finansową w przemyśle spożywczym najmocniej odczuwają firmy branży mięsnej, bo to im dotychczas chętni do pomocy ubezpieczyciele od kilku miesięcy najczęściej ograniczają lub wymawiają limity ubezpieczeniowe, podnoszą stawki czy wręcz rezygnują z dalszej współpracy.
- Dostosowaliśmy procedury do sytuacji gospodarczej i prowadzimy bardziej selektywną politykę sprzedaży ubezpieczeń należności - mówi Maciej Drowanowski, dyrektor zarządzający Coface Polska. - W tym roku liczba polis dla nowych klientów - także tych z branży mięsnej i spożywczej - zmniejszyła się. Oferta ubezpieczenia należności jest zawsze skorelowana z wielkością ryzyka. Gdy ryzyko rośnie, zmieniają się warunki ubezpieczeń. Coface ubezpiecza należności, szczegółowo analizując każdą branżę, przedsiębiorstwo. Najwięcej problemów płatniczych i upadłości obserwujemy m.in. w branży mięsnej.

Utrata limitu to brak dostępu do kredytu kupieckiego, czyli środków obrotowych, które w obecnym modelu handlowym są podstawą regulowania płatności. To, co jeszcze rok temu wydawało się w kontaktach firma-ubezpieczyciel stabilne i długofalowe, załamało się. Przedsiębiorstwa mocne, jak choćby Makton, ratunek znalazły w sprzedaży części majątku, uzyskując w ten sposób gotówkę konieczną do uregulowania bieżących zobowiązań. Wielu firmom kapitał własny nie pozwala jednak skutecznie chronić się przed narastającymi płatnościami.

A jak to widzi drugi przedstawiciel ubezpieczycieli?
- Nie zmniejszamy zaangażowania w branży spożywczej – mówi Grzegorz Błachnio. - Zawsze są firmy, którym zmniejszamy lub wycofujemy rekomendację. Nie ma jednak masowego wycofywania limitów, zaangażowania, a na pewno nie w branży spożywczej. Wyniki finansowe branży są niezłe, i jeśli tylko możemy poznać je w konkretnych przypadkach ocenianych firm, to nie ma odgórnej przeszkody w zagwarantowaniu przez nas sprzedaży do takiego odbiorcy.

Grzegorz Błachnio nie zgadza się też ze stwierdzeniem, że branża mięsna przeżywa kłopoty przez asekuracyjnie działających ubezpieczycieli, a pominąwszy ich wpływ, byłaby zapewne w dobrej kondycji.
- To jest wprost zrzucanie na konto ubezpieczyciela odpowiedzialności za wiele czynników, w tym złe zarządzanie przejawiające się np. w nadmiernym w skali całego kraju przeinwestowaniu przez firmy mięsne we własne ubojnie – mówi.

Tak widzą sprawę przedstawiciele dwóch największych ubezpieczycieli, zaś zupełnie inaczej przedstawiciele branży mięsnej (czytaj wypowiedzi).

Od firmy Makton wyszła propozycja mogąca ustabilizować obrót gospodarczy w kraju. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że firma wiosną br. miała poważne kłopoty, z których wybrnęła, ale znajduje się w łańcuchu produkcyjno-dystrybucyjno-handlowym i jej kondycja zależy od sytuacji wszystkich uczestników procesu. Inicjatywa, przygotowana przez Piotra Wierzbowskiego, wiceprezesa Maktonu, dotyczy Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) i zawiera propozycję obejmującą system ubezpieczania całej krajowej sprzedaży. Powstała u dystrybutora branży mięsnej, ale jest rozwiązaniem uniwersalnym dotyczącym całej gospodarki: wszystkich producentów, dostawców, handlu. Wiadomo, że jeśli partner nie ma pieniędzy, to kłopoty dotkną wszystkich. Inicjatywa dotyczy narzędzia, które KUKE ma w ofercie. Produktu, który może stabilizować obrót w kraju. To ubezpieczenie krótkoterminowych należności na podstawie zrealizowanych obrotów. Chodzi o to, by oferta KUKE stała się dostępniejsza dla przedsiębiorstw dokonujących transakcji w Polsce, stosujących odroczenie terminu płatności do jednego roku. Po wsparciu, KUKE mogłaby to robić na większą skalę. Dla korporacji to okazja, by skutecznie wejść na rynek, na którym obecni monopoliści przez lata osiągali wysokie dochody.

Wbić się klinem w rynek

Pomysł jest prosty: zakłada rozbicie oligopolu firm Coface i Hermes poprzez wzmocnienie KUKE (udziały w niej mają skarb państwa i BGK) i uczynienie z niej lidera obrotu krajowego. KUKE co prawda ma w ofercie ubezpieczenia kredytów krajowych, lecz dotychczas firmy z tego korzystały, bo konkurencja - w okresie małego ryzyka - stosowała dumpingowe ceny, które nijak się miały do realnych kosztów obsługi, ale wiele firm się na ten haczyk złapało. KUKE mogłaby w większym zakresie zająć się kredytami krajowymi, ale wymaga to wzmocnienia organizacyjnego (m.in. kadrowego), dostosowania oferty do oczekiwań rynkowych, wzmocnienia działu oceny ryzyka, by ograniczyć potencjalne koszty likwidacji szkód ubezpieczeniowych.

Propozycja - za pośrednictwem Witolda Choińskiego, prezesa Związku „Polskie Mięso” - trafiła w formie oficjalnego pisma do Marka Sawickiego, ministra rolnictwa. Stwierdził on, że „Propozycja jest interesująca, wymaga jednak przeanalizowania. Dlatego w najbliższym czasie zorganizuję w ministerstwie spotkanie przedstawicieli Związku „Polskie Mięso”, KUKE oraz prezesów banków.

Do spotkania u min. Sawickiego doszło 31 sierpnia br. Uczestniczyli w nim m.in. Piotr Soroczyński, prezes KUKE, Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, Witold Choiński, prezes Związku „Polskie Mięso” oraz Piotr Wierzbowski, wiceprezes Maktonu. Wszyscy uznali, że problem jest poważny. Prezesi KUKE i ZBP potwierdzili, że to kwestia bezpieczeństwa narodowego i wymaga szybkich działań. Min. Sawicki podkreślił, iż sytuacja na rynku ubezpieczeń należności stanowi okazję do stworzenia systemu, nie wolno ograniczyć się do doraźnych działań. System z udziałem banków-firm ubezpieczeniowych-firm zainteresowanych ubezpieczeniami pozwoliłby uniknąć powtórzenia obecnej sytuacji. Trzeba stworzyć strategię na wiele lat.

Pomysł podoba się związkom z branży mięsnej, które wcześniej nie wykazywały specjalnej aktywności w działaniach mogących poprawić sytuację przedsiębiorstw. Zdaniem Zbigniewa Nowaka, przewodniczącego Rady Krajowej Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP, opracowanie przygotowane w Maktonie jest dobre, ale sam apel nie wystarczy.

- Trzeba rozmawiać z KUKE i BGK – mówi. –  A także występować w tych rozmowach w imieniu całej branży, żeby sprawa się nie rozmyła. 

Potrzebne wsparcie polityczne

Pomysł, by KUKE weszła klinem w ubezpieczeniowy oligopol Hermesa i Coface i wspomogła gospodarkę, może szybko wyjść ze sfery idei w sferę działania, jednak potrzebne jest silne wsparcie polityczne. Decyzję musi podjąć rząd w ramach wdrażania różnych pomysłów antykryzysowych. To musi być wspólna decyzja resortów gospodarki, finansów i rolnictwa. I dobrze, by była na tak, gdyż sprawa jest wielkiej rangi. Rangi narodowej -  jak stwierdzono na spotkaniu u min. Sawickiego. Nietrudno sobie wyobrazić, co może być dalej, jeśli nie zabezpieczy się krajowej sprzedaży. Straty mogą sięgać miliardów zł.

Dlaczego uważamy jako redakcja, że sprawa jest ważna? Powód jest jeden – dotyczy całej gospodarki. Pozwala uruchomić mechanizm, który odkorkuje rynek, zatrzyma bankructwa, pozwoli firmom złapać oddech i wyjść na prostą. Prawda jest taka, że hochsztaplerów na rynku jest mało. Większość firm mających problemy to uczciwie prowadzone przedsiębiorstwa, które wskutek różnych, często od nich niezależnych uwarunkowań, znalazły się w poważnych kłopotach finansowych. Jednocześnie warto przy okazji uczulić wszystkich uczestników rynku na to, by uważniej patrzyli na ryzyko. Rynek wszystko weryfikuje. Także relacje między nimi.

Chodzi o to, by z rozwiązania mogło skorzystać wielu przedsiębiorców. To pomysł, który może pomóc wszystkim bez względu na branżę i wielkość firmy.

Ta inicjatywa świetnie wpisuje się w całą politykę działań antykryzysowych rządu. Wicepremier Pawlak zdecydował się wspierać eksport poprzez KUKE, to dlaczego nie miałyby z tej pomocy skorzystać także firmy operujące głównie na rynku krajowym. To ogromny rynek, przynosi gospodarce znaczące dochody. Warto to dostrzec i natychmiast na tyle wzmocnić KUKE, by firmy mogły tam ubezpieczać należności. Po doświadczeniach z Hermesem i Coface jest duża szansa, że wybiorą KUKE, choć oczywiście nie muszą tego robić. Wybór należy do nich, ale mocna KUKE będzie w stanie profesjonalnie, indywidualnie obsłużyć wszystkich chętnych.

Pomysł Maktonu jest genialny w swej prostocie i bardzo potrzebny. Wymaga jednak wsparcia oraz szybkich i mądrych decyzji rządowych.

 Wypowiedzi ekspertów

Czy rządowi opłaca się dofinansować KUKE?
Piotr Wierzbowski, wiceprezes spółki Centrum Mięsne Makton

Wielu osobom wydaje się, że kryzys mamy za sobą. Mam nadzieję, że elity rządzące tak nie myślą. Wzrósł optymizm społeczny, to dobrze, bo to szansa na ożywienie gospodarki. Ale ten czas trzeba wykorzystać, by porządnie i mądrze przygotować się na ciężki okres, który jest przed nami. Nie uda się uciec od problemów, bo na rynku nie jest dobrze. Rosną zatory płatnicze, pogarsza się sytuacja finansowa przedsiębiorstw, spada zaufanie między podmiotami. Pytania o kondycję partnerów biznesowych, o to, jak dają sobie radę w kryzysie, są na porządku dziennym. Byle pogłoska, że ktoś ma problemy, może sprawić, iż faktycznie wpadnie w kłopoty, nawet jeśli jest w dobrej sytuacji.

Widać, że potrzebne jest narzędzie, które w trudnym czasie wsparłoby przepływ pieniędzy między podmiotami. Dotychczas były to ubezpieczenia kredytów kupieckich. Od początku roku system przestał działać. Banki udają, że udzielają kredytów, a firmy ubezpieczeniowe, że dają ubezpieczenia na transakcje z odroczonym terminem płatności. Takiej sytuacji sprzyja fakt, że dwie firmy - Coface i Hermes - zmonopolizowały rynek. W ocenie wielu obserwatorów, stosowana przez lata polityka niskich marż za ubezpieczenia wypchnęła z rynku innych  np. KUKE. Dziwi poziom uzależnienia przedsiębiorców od limitów ubezpieczeniowych. Są takie, które nie sprzedają towaru na kredyt bez ubezpieczenia transakcji. Co się dzieje, gdy firma nie dostanie limitu ubezpieczeniowego, albo limit jest za niski? Zamiera handel między podmiotami, powodując spowolnienie gospodarcze z przyczyn, których nie widzą ekonomiści. A wymienione firmy ubezpieczeniowe znacząco podniosły prowizje i ograniczyły limity. To potrafi zniszczyć nawet firmy, które nie mają problemów, bo wystarczy, że rozniesie się informacja, iż dla danego przedsiębiorstwa obniżono lub cofnięto limit ubezpieczeniowy. Firma wpada w kłopoty, traci kontrahentów i wiarygodność. Nasuwa się analogia do agencji ratingowych. Można łatwo wypchnąć z rynku oligopol firm Coface i Hermes. Wystarczy wykorzystać potencjał KUKE, która jeśli wzmocni aktywność na rynku ubezpieczeń krajowych transakcji terminowych, może być dochodowa, co w perspektywie da szansę na jej częściową prywatyzację na GPW. Może stać się wiodącym partnerem w Europie Środkowo-Wschodniej, obsługując też Słowację, Czechy, Rosję, Ukrainę, Litwę, Łotwę. W sprawach finansowych nie ma sentymentów. Jeśli jest dobra oferta, będą klienci. Aby KUKE mogło spełnić tę pożądaną przez gospodarkę rolę, trzeba ją zaktywizować: wzmocnić operacyjnie, czyli kadrowo; dostosować przez okres przejściowy składkę ubezpieczeniową oraz umożliwić ubezpieczanie kontrahenta w KUKE, nawet jeśli podmiot zgłaszający ma umowę zasadniczą z innym ubezpieczycielem. Przedsiębiorcy - przy takim rozwiązaniu - są gotowi ponieść dodatkowe koszty wynikające z ryzyka ubezpieczyciela. Czy rządowi opłaca się dofinansować KUKE? Jak najbardziej! Przede wszystkim dlatego, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć, zatem to lepsze niż fala bankructw i trudny do przewidzenia spadek PKB - może nawet na gigantyczną skalę. Zatem jak widać, to ważna sprawa polityczna, ważna dla całej polskiej gospodarki. Chcę wszystkim uświadomić, że to działanie nie byłoby potrzebne, gdyby banki udzielały kredytów obrotowych na dotychczasowych zasadach, ale tego nie robią. Zatem płacąc za towar, nie mając limitu ubezpieczeniowego, na własną firmę trzeba robić przedpłaty, a skąd wziąć dodatkowe środki, skoro nie zwiększymy kredytu obrotowego w banku? Czyli potrzebny jest kredyt kupiecki. A on wymaga ubezpieczenia.

Możemy rozszerzyć dostępność oferty
Piotr Soroczyński, prezes zarządu Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych Spółka Akcyjna (KUKE S.A.)

W Polsce rynek ubezpieczeń należności jest mocno skoncentrowany. Usługi oferuje dziesięć firm, natomiast tylko dla połowy z nich takie ubezpieczenia stanowią działalność podstawową. W tej sytuacji, gdy w okresie gorszej koniunktury część z dotychczasowych ubezpieczycieli znacząco ogranicza dostępność usług, na rynku dochodzi do poważnych perturbacji. Klienci są rozczarowani, bowiem w gospodarce rynkowej nikt nie może nagle zawiesić działalności na rok czy dwa, do czasu, gdy sytuacja ustabilizuje się.

W ostatnim czasie ubezpieczeniami w KUKE interesuje się coraz więcej podmiotów dotychczas w ogóle niekorzystających z ochrony, a także tych obsługiwanych wcześniej przez konkurencję. Co ważne, dotyczy to i obrotu eksportowego, i sprzedaży w kraju. KUKE, choć powołana, by wspierać polskich eksporterów, w ostatnich latach rozwija działania akwizycyjne dotyczące ochrony sprzedaży krajowej i ma ofertę dla przedsiębiorstw wszystkich branż. Co roku zwiększamy obrót krajowy, ale wciąż jest on niewielki w skali całego rynku. Wynika to z faktu, że w realizowanym modelu biznesowym zmiany wprowadzamy ewolucyjnie. Możemy rozszerzyć dostępność oferty, co postulują przedsiębiorcy, ale - jako działanie rewolucyjne - wymaga to znaczących nakładów, czasu na realizację, i zaakceptowania, że operacja taka obarczona jest dość wysokim ryzykiem.

Zmieniliśmy podejście
Grzegorz Błachnio, ekspert ds. ubezpieczeń w Euler Hermes

Możemy mówić o zmianie podejścia, ale nie dotyczącego branży jako całości, ale oceny poszczególnych firm. Każdy przypadek, zapytanie od klienta o odbiorcę rozpatrujemy indywidualnie. Wcześniej, gdy powszechny był we wszystkich branżach wzrost sprzedaży i dostępne tanie źródła finansowania, dopuszczalne było podejmowanie ryzyka jedynie na podstawie pozytywnej historii płatniczej. Obecnie w branży spożywczej, jak w każdej innej, należy oczekiwać od ocenianych firm aktualnych informacji finansowych. Redukcja bądź zawieszenie rekomendacji może być wynikiem nieudostępnienia informacji za ostatni rok obrotowy. Znacząca redukcja źródeł finansowania zewnętrznego - kredytów bankowych, leasingu czy faktoringu - dotyka zwłaszcza firmy dystrybucyjne, hurtownie wszystkich branż. Powodem jest duży obrót przy małej marży i niskim poziomie kapitałów własnych, co czyni je szczególnie wrażliwymi na opóźnienia płatnicze. Gdy mimo tego radzą sobie dobrze i można się o tym przekonać w udostępnionych aktualnych danych finansowych, nie ma powodu do prewencyjnego, odgórnego likwidowania bądź ograniczania zaangażowania. To indywidualna ocena ryzyka i aktualne dane finansowe odbiorców decydują o naszym zaangażowaniu.

Zamknięte koło
Tomasz Papiewski, Zakład Mięsny „Sadełko”

Na niewesołą sytuację zakładów przetwórstwa mięsnego złożyło się wiele czynników. W 2008 r. ich średnia rentowność wynosiła pięć proc., a w br. 0,3 proc.! Kiedy na rynku zaczęło brakować krajowego surowca, wiele zakładów zaczęło sprowadzać go z zagranicy - Niemiec, Belgii, Holandii, Hiszpanii: półtusze lub gotowe elementy. Kiedy kurs euro poszedł ostro w górę, przestało to być opłacalne. Paradoksalnie w tym czasie nasz rynek nadal nie zapewniał odpowiednich ilości surowca. Pojawili się pośrednicy kupujący naszą trzodę za granicę, płacili gotówką, na co niewiele zakładów mogło sobie pozwolić. Ten towar, jako elementy lub półtusze, trafiał do nas z zagranicy. Ceny wędlin rosły nieproporcjonalnie do wzrostu cen surowca, zakłady zaczęły tracić płynność finansową. Ubezpieczyciele transakcji ostro zmniejszyli lub cofnęli limity zakupowe dla zakładów. Przy obecnym braku stabilności, chcąc pozyskać dobry krajowy surowiec do produkcji - klasy mięsności E, S - trzeba zapłacić gotówką, a nawet zrobić przedpłatę. Terminy płatności za wyroby gotowe u klientów hurtowych i sieciowych to średnio 30 dni. Zatem zakłady, borykając się z problemami finansowymi, udzielają jeszcze kredytów kupieckich i koło się zamyka. Sytuację na rynku może poprawić zwiększenie limitów ubezpieczeń transakcji i skrócenie terminów płatności  za wyroby gotowe u odbiorców. 

Czekamy na odpowiedź rządu
Witold Choiński, prezes Związku „Polskie Mięso”

Sprawę pomocy przedsiębiorcom poprzez wzmocnienie KUKE przedstawiłem na posiedzeniu Rady Gospodarski Żywnościowej przy Ministrze Rolnictwa. Rada uznała ją za ważny punkt w działaniach antykryzysowych. Ponadto w imieniu Związku wystosowałem pisma dotyczące proponowanych przez branżę mięsną rozwiązań do ministra finansów, gospodarki, rolnictwa, przewodniczących sejmowych komisji finansów publicznych, gospodarki, rolnictwa, prezesa KUKE. Przewiduję spotkanie się z każdym z adresatów.  Jestem po rozmowie z wiceministrem gospodarki Marcinem Korolcem. Szczegółowo opisałem problem, który minister częściowo znał z mojego pisma. Stwierdził, że widzi zagrożenia i postara się, jak najszybciej - m.in. po rozmowach w resorcie finansów i gospodarki odnośnie KUKE - odpowiedzieć na nasze postulaty. Wszystko zależy od możliwości finansowych państwa.

Potrzebna dobra oferta dla przedsiębiorstw
Roman Miler, wiceprezes zarządu PKM DUDA S.A.

Sytuacja na rynku ubezpieczeń należności handlowych jest trudna. Firmy, które do tej pory były liderami na polskim rynku, pod pretekstem pogarszającego się standingu finansowego, a często są to bezpodstawne twierdzenia, redukują limity handlowe i na klientów, którzy są naszymi odbiorcami, i na polskie firmy naszym dostawcom zagranicznym. W obecnym modelu handlowym - w całej Europie handluje się tylko z firmami, które mają limity. To powód ogromnego kurczenia się rynku - dobre polskie firmy mają problemy, gdyż tracą środki obrotowe poprzez utratę kredytu kupieckiego.

W tej sytuacji byłoby zbawiennym, by korporacja KUKE, która ma gwarancje skarbu państwa weszła ostro na rynek ubezpieczeń handlowych. KUKE miało do tej pory ofertę na rynku krajowym, ale bez siły przebicia, gdyż była ona kilkakrotnie wyższa od konkurencji. Może teraz, po weryfikacji rynku ubezpieczeniowego, udałoby się - przy zaangażowaniu w ten proces rządu - stworzyć dobrą ofertę dla polskich przedsiębiorstw. Dzięki temu nie tylko branża mięsna szybciej mogłaby podnieść się z kryzysu. Ubezpieczenie to także kredyt kupiecki, a więc dodatkowe środki obrotowe, o które dziś tak ciężko. 

Wawrzyniec Malinowski, aplikant radcowski w kancelarii radcy prawnego Grzegorza Greli, czynny syndyk

Firmy ubezpieczające transakcje handlowe zachowują się niepokojąco w kryzysie. Z mojej praktyki wynika, iż część z nich, m.in. na rynku mięsnym, wypowiedziała na początku roku umowy ubezpieczenia przedsiębiorcom wykazującym słabsze wyniki finansowe. Następnie, mając wiedzę o dłużnikach i wierzycielach, część ubezpieczycieli mogła uczestniczyć w transakcjach kojarzenia dłużników z wierzycielami. Dochodziło do skupowania przez dłużników wierzytelności w celu kompensaty. Zjawisko to nie jest niezwykłe. Jednak podważa zaufanie, jakim przedsiębiorcy winni darzyć ubezpieczycieli, na których są skazani przy określonych rozmiarach przedsiębiorstwa. Ponadto zjawisko to, występujące w znacznej skali, doprowadziło do katastrofy wiele postępowań układowych. Realizacja układu zakłada zazwyczaj kontynuację prowadzonej działalności operacyjnej, co z kolei oznacza konieczność dysponowania środkami obrotowymi. Kojarzenie wierzycieli z dłużnikami, a następnie dokonane przez dłużników kompensaty, pozbawiają przedsiębiorcę środków obrotowych, co wstrzymuje działalność operacyjną i prowadzi do upadłości likwidacyjnej. Jest znamienne, iż firmy ubezpieczeniowe reprezentują interesy podmiotów o sprzecznych interesach: wierzycieli i dłużników. Jednocześnie dysponują wiedzą o klientach, mają dostęp do danych stanowiących tajemnicę handlową przedsiębiorcy. Zatem ich działalność winna być ściśle kontrolowana, szczególnie wówczas, gdy udział w rynku konkretnego ubezpieczyciela daje mu pełny obraz zobowiązań i przepływu środków na konkretnym rynku.

Tekst: Jolanta Zientek-Varga


Dodaj do:   Dodaj kanał RSSRSS   Dodaj do facebook.comFacebook

pełna lista aktualności

 

Komentarze

Dodaj komentarz

gosu2010-05-28 22:48:12
Hmm, dziwnym jest pominięcie Atradius Credit Insurance, który jest drugą co do wielkości firmą ubezpieczeniową kredytu kupieckiego.


Członkowie PFPŻ ZP

Dołącz do nas!
Serwis PFPŻ wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub wykorzystanie.
Więcej informacji można znaleźć w Polityce prywatności.
Akceptuję politykę prywatności i wykorzystywania plików cookies w serwisie
zamknij